- Mamy na ten temat inne zdanie - mruknął Reeve. - Ja wiem, cherie. I wcale nie kwestionuję twojego talentu. Po prostu chodzi o to... wydostać się z tarapatów finansowych, o których wspominał. Przypomniała sobie, co mówił o - Tak. Czyli… Och, Boże! Ma szanse u księcia! Obaj siebie zdradzają, czy może być lepiej?! Kasztanek wierzgał i wstrząsał łbem, gdy usiłowała go dosiąść, posługując się - Książę by nie żył - powtórzyła chłodno - a pański człowiek siedziałby w areszcie. Napije się pan kawy? - Alec! - ledwie zdołała wyszeptać Becky. odległości. Mieli pilnować Becky podczas jej powrotu do willi, a także czuwać nad nią - Edward cię kocha. Tymczasem Fort wertował strony Poradnika, pełne nazwisk i adresów. przez kota mysz, gdy on z nią igra, nim ostatecznie pozbawi ją życia. - Zrobię to z własnej woli. Powinnaś mi zaufać. Nie mamy wyjścia. zwisającej z szyi na wstążeczce. To był jej talizman, dodawał jej odwagi. Trzeba się spieszyć!
- Ee... przepraszam. dziedziniec i się rozejrzał, ale nigdzie nie dostrzegł uciekinierki. Rosjanami była wówczas w modzie. Mimo że Anglikom o szerszych horyzontach wydawali
- Witam cię łaskawie, mój ambasadorze - powiedział Król królewskim tonem.- Wszak podczas ostatniej audiencji A przecież zmysły miały na ten temat zupełnie inne zda¬nie. One właśnie tego potrzebowały, pragnęły, domagały się. W duchu przyznała mu rację - nie miała znajomości w arystokratycznych kręgach.
- Skąd wiedziałeś, że właśnie tego mu teraz potrzeba? - Uważam, że Chris mógł zamordować Danny'ego. Może zażartujesz również z tego. Beck wstał i dwoma długimi krokami pokonał dzielącą ich odległość. - To by cię ucieszyło, prawda? Mogłabyś wtedy uzasadnić swoją nienawiść do brata i ojca, zemścić się na nich. - Nie chodzi mi o zemstę. - Nie? - Nie. - Więc o co ci chodzi? - O sprawiedliwość - odpowiedziała gniewnie. - Ponieważ jesteś prawnikiem, myślałam... miałam nadzieję, że ty również tego pragniesz. Chociaż, z drugiej strony, mieszkasz przecież za darmo w ich domu. Beck wydał z siebie gniewny pomruk. - To akurat ma się nijak do całej sprawy. Tak czy owak, nie powinienem o tym rozmawiać. Jestem ich prawnikiem. - Nie jesteś obrońcą. - Chris nie potrzebuje obrońcy. - Jesteś pewien? Ich spojrzenia skrzyżowały się na długą, długą chwilę. Beck pierwszy odwrócił wzrok. Przeciągnął dłonią po włosach i zaprosił ją z powrotem na huśtawkę. - W porządku, Sayre. Porozmawiajmy. Nie obiecuję, że udzielę ci jakichś informacji, ale jestem gotów cię wysłuchać. Chciała odpowiedzi na pytanie, które nie dawało jej spokoju, ale była związana obietnicą poczynioną Jessice DeBlance i etyką zawodową Becka. Przez chwilę w milczeniu zbierała myśli. - Czy ostatnimi czasy Chris i Danny kłócili się o coś? - spytała wreszcie. - O „coś"? Widać, że nie było cię tutaj bardzo długo. Danny i Chris spierali się o wszystko, począwszy od stawek godzinowych, jakie płacimy nowym pracownikom, przez drużyny futbolowe Uniwersytetu Stanowego Luizjany do przewagi coca-coli nad pepsi. - Nie chodzi mi o nieistotne utarczki słowne, lecz o spór o coś znacznie poważniejszego. - Religia Danny'ego - odparł bez wahania. - Spierali się o to w klubie, na dzień przed śmiercią Danny'ego. Huff poprosił Chrisa, by porozmawiał z bratem, spróbował go „zawrócić z drogi". Chris okazał ogromne lekceważenie wobec Boga i Danny się obraził. To żadna tajemnica. Kilka osób obecnych w klubie słyszało ich kłótnię i opowiedziało o niej detektywowi Scottowi. - Czy któryś z tych świadków słyszał, o czym dokładnie mówili? - Nic mi o tym nie wiadomo. - Czy Chris powiedział ci, o co poszło? Cofam pytanie - potrząsnęła głową. - Wiem, że i tak nie mógłbyś mi tego powtórzyć. - Nie mógłbym, ale jeśli już przy tym jesteśmy, to owszem, Chris przyznał się, co powiedział. Kłócili się o nowo odnalezioną wiarę Danny'ego i uczynił kilka uwag, które bardzo zdenerwowały jego brata. Nie zdradził mi więcej szczegółów. Frito przyczłapał i trącił ją wielkim łbem. Wyciągnęła rękę i pogładziła go po grzbiecie. - Jestem zazdrosny - powiedział Beck. - Rzeczywiście, chyba mnie lubi. - Nie jestem zazdrosny o ciebie, tylko o Frita - powiedział wyraźnie poruszony, patrząc jej prosto w oczy. - Jak to jest, że w jednej chwili jestem na ciebie cholernie wściekły, a w drugiej chcę być... - Nie rób tego. - Oczywiście.
Wcześniej tylko zaczepiali, nie mogli dać mu spokoju? Przecież nic im nie zrobił! A - Muszę już iść - powiedział cicho. Spojrzeli na siebie. Bez namysłu odwzajemniła pocałunek, ale jej głowa pozostała chłodna. Poza jego plecami odnalazła klamkę i położyła na niej dłoń, gotowa w każdej chwili wepchnąć go do środka. Jej towarzysz przyjrzał się etykiecie szampana i z uznaniem skinął głową, a potem - Krystian… - zaczęła, nagle poważniejąc. Na jej ustach już nie błąkał się ten Wyglądał jak ostatnia sierota. – To czego chcesz? – ponaglił. Serce zabiło mu szybciej.